Menu

Menu rozwijane dostarczyły profilki

środa, 24 września 2014

Opowiadanie DA

Hej :D Dzisiaj przybywam do Was z kolejnym opowiadaniem :D Mam nadzieję, ze się spodoba :D

- Wynoś się stąd! Ale już!!!Jace wstał bardzo wcześnie. Zobaczył, że Clary, jeszcze śpi. Wczoraj rozmawiali do późna i pewnie zasnęli. Pomyślał, że Jocelyn będzie zła na Clary, że nie wróciła do domu, ale z drugiej strony wiedziała, że są zaręczeni i niedługo wezmą ślub, więc nie mogła mieć o to zbyt dużych pretensji. Cicho zszedł z łóżka, żeby jej nie obudzić. Przykrył ją kołdrą, bo w pokoju czuć było zimne powietrze wpadające przez okno. Popatrzył na śpiącą dziewczynę przez chwilę. Uwielbiał obserwować jak śpi. Była wtedy taka delikatna i krucha. Po chwili postanowił pójść do łazienki. Wyszedł z pokoju i skierował się w głąb korytarza. W tej części instytutu było jeszcze cicho. Na tym piętrze spali Alec, Izzy i on. Alec co prawda wstawał pierwszy, ale od tygodnia mieszkał z Magnusem. Izzy lubiła się wyspać. Otworzył drzwi łazienki i mało nie dostał zawału. Pod prysznicem Izzy śpiewała "wlazł kotek na płotek". Okropnie fałszowała. Nie wiedział, czy uciekać, czy uświadomić "siostrę", że znajduje się w tym samym pomieszczeniu co ona. Gdy dziewczyna doszła do momentu "zaśpiewaj koteczku jeszcze raz" wybuchnął śmiechem. Nie mógł się powstrzymać. Izzy umilkła. Rozsunęła drzwi kabiny i wystawiła głowę. Była w jeszcze większym szoku niż chłopak. Po chwili dotarło do niej, że stoi nago i krzyknęła:
- Pięknie śpiewasz Izzy. W życiu nie słyszałem lepszego wykonania - powiedział Jace i parsknął śmiechem.
- Ja cię zabije! - Warknęła dziewczyna, złapała ręcznik przerzucony przez kabinę, szczelnie się nim owinęła i oblała prysznicem chłopaka. Po czym w przemoczonego do suchej nitki cisnęła gumową, żółtą kaczuszką. Izabelle wiedziała, że Jace boi się kaczek, tych żywych, ale żeby tych słodkich gumowych do kąpieli? Chłopak z przerażenie rzucił się w stronę korytarza Wpadł do pokoju i z impetem trzasnął drzwiami. Stał zwrócony twarzą do drzwi, po czym usłyszał cichy szept dopiero co zbudzonej Clary:
- Co się stało?
- Nic śpij. Przepraszam, że cię obudziłem.
Dziewczyna zerwała się z łóżka widząc, że jej chłopak jest cały przemoczony.
- Jace powiedz mi zaraz co się stało - zażądała z niepokojem w głosie.
- Bo wiesz, wstałem i chciałem wziąć prysznic, ale w łazience była Izzy. Jak mnie zobaczyła rzuciła we mnie kaczką. - Chłopak mówił szybko i strasznie chaotycznie
- Jak to kaczką? Jace dobrze się czujesz?
- Nie wiem. Ona była ogromna, gumowa. Leciała prosto na mnie z tym swoim czerwonym dziobem. - Jace wpatrywał się przerażonymi oczami w przestrzeń.
- Gumowa?
Chłopak skinął głową.
Tego Clary już nie wytrzymała. Zaczęła się śmiać na cały głos. Po chwili upadła na kolana dalej się śmiejąc. Zobaczyła, że Izzy weszła do pokoju.
- Nasz nieustraszony Jace boi się gumowej kaczki - powiedziała śmiejąc się.
Clary nie mogła wydusić słowa.
Jace patrzył na dziewczyny z oburzeniem. Złapał swoją kurtkę i skierował się w stronę drzwi. Jednak zobaczył, że Izzy zastępuje mu drogę z kaczką w dłoni. Wpatrywał się swoimi wielkimi, przerażonymi oczami w zabawkę. Zaczął się powoli cofać. Coś w głębi duszy podpowiadało mu, żeby stawił temu czoło. Jednak w tej chwili nie istniał dla niego świat. Był tylko on i ta "ogromna" gumowa kaczka. Nagle uderzył plecami o ścianę. Wiedział, że nie ma już ratunku. Izzy zbliżała się powoli, ale stanowczo. Chłopak osunął się na ścianę i zakrył dłońmi twarz. W tej samej chwili przypomniało mu się traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa. 
Kiedy miał jakieś niespełna pięć lat, poszedł z ojcem, właściwie to z przyszywanym ojcem, na spacer. Valentine zabrał go nad piękne jezioro. Powiedział mu, że to tutaj oświadczył się jego matce. Chłopiec był urzeczony pięknem tego miejsca. Woda lśniła się złotem w słońcu, dookoła roztaczał się przepiękny las. Rozłożyli koc i zrobili sobie mały piknik. To byłby najszczęśliwszy dzień jak spędził z „ojcem”, gdyby nie te okropne kaczki. Nadleciały niewiadomo skąd. Wylądowały z gracją na jeziorze. Jednak po chwili zwęszyły jedzenie, którego woń była dostatecznie silna, żeby zwabić zwierzęta. Po kolei zaczęły wychodzić z wody i zbliżać się do nich. Valentine nic sobie nie robił z zuchwalstwa kaczek. Wręcz przeciwnie. Rzucał im bułkę, którą uprzednio rwał na mniejsze porcje. Chłopiec przyłączył się do „ojca”. Jednak jedna z kaczek była odważniejsza od pozostałych. Zbliżyła się do chłopca i udziobała go w palec. Jace'a zabolało to uszczypanie. Szybko cofnął rękę, ale kaczka nie poddawała się. Wskoczyła mu na kolana i zaczęła go dziobać po nosie. Przestraszony chłopak uderzył kaczę, tak, że ta odleciała parę metrów od niego. Valentine zajęty dokarmianiem drobiu, niczego nie zauważył. Jednak inne kaczki tak. Rzuciły się gromadą na chłopca. Jedne szczypały go po uszach, drugie po palcach, a jeszcze inne po nogach. Valentine odpędził kaczki od chłopca. Jace miał pełno siniaków, ale to nie było najgorsze. Oszołomiony rozejrzał się i zobaczył, że jego ulubione ciastka zostały doszczętnie zjedzone przez kaczki a na domiar złego jego komiks był cały w kaczej kupie! Tego Jace nigdy nie zapomniał. Jak koszmar śniło mu się to po nocach. Teraz ocknął się z zamyślenia i zobaczył, że Izzy stoi z kaczką w ręku i chichocze. Chłopak nie zastanawiał się ani chwili. Wyciągnął sztylet zza pasa, z którym nigdy się nie rozstawał. Zerwał się na równe nogi i przebił kaczkę sztyletem, nie raniąc przy tym Izabelle. Przyjrzał jej się uważnie i zdjął ją z ostrza po czym wyrzucił przez otwarte okno.
- Już nigdy więcej żadna z was nie dostanie moich ciasteczek! A jak tkniecie mój komiks to was wypcham i powieszą nad łóżkiem! - wrzasnął chłopak za kaczką, która spadała w dół.
- Jace, nie wiem co ci te biedne kaczki zrobiły, ale ty masz jakąś paranoję - powiedziała Clary, która znalazła się u jego boku.
- Na prawdę nie chcesz wiedzieć - powiedział chłopak i objął czule swoją dziewczynę. Po chwili puścił ją i lekko pocałował w usta, jednak pocałunek z momentu na moment stawał się bardziej namiętny.
Izzy odchrząknęła:
- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki, ale mam jedno zasadnicze pytanie.
Para puściła się i spojrzała na Izzy.
- O co do licha chodzi z tymi ciastkami? - zapytała Izabelle.
Chłopak po krótce streścił im historię swojego dzieciństwa. Gdy skończył obie dziewczyny wybuchły śmiechem. Śmiały się tak długo, że rozbolały je brzuchy.
- Co was tak śmieszy? Miałem pięć lat jak to się przytrafiło. Do tej pory mam traumę. - powiedział oburzony Jace.
- Ciastka - powiedział szyderczo Izzy i znowu się roześmiały.
Gdy się trochę uspokoiły, Clary wstała z ziemi, na którą wcześniej padła nie mogąc utrzymać się na nogach ze śmiechu.
- Jace, dzisiaj będziemy leczyć twoją traumę.
- Jak to leczyć? -zapytał zdziwiony chłopak.
- W wannie kochanie, w wannie. - powiedziała Clary i uśmiechnęła się porozumiewawczo do Izzy.
Ta zrozumiała, bo tylko powiedziała:
- Zaraz poszukam gumowych kaczek i ci przyniosę. Powodzenia – mrugnęła do Clary i zostawiła ich samych.


6 komentarzy:

  1. OMG!!! Uśmiałam się jak nie wiem. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!!! Uśmiałam się jak nie wiem. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Pozdrowienia z podłogi. Kaczki?! O tekjej yraumie to ja nie słyszałam. Świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne opowiadanie :)
    Zapraszam do siebie:http://ty-ponad-wszystko-venneya.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne opowiadanie :)
    Zapraszam do siebie:http://ty-ponad-wszystko-venneya.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń